Marek Krajewski w swojej powieści umieszcza epizodyczną scenę, gdzie dwójka profesorów prowadzi dyskusję na temat zmierzania świata ku dobru. Autor w tym fragmencie wprowadza artykuł wybitnego kanadyjsko - amerykańskiego psychologa - Stevena Pinkera, którego narrator porównuje wzajemny stosunek ludzi żyjących przed laty oraz obecnie. Opisuje zachowania pierwotnych ludzi, dla których wyłącznie życie najbliższych miało znaczenie natomiast osoby anonimowe w ich oczach traciły jakąkolwiek wartość. Takie prymitywne zachowanie ówczesnych ludzi porównuje do zwierząt - małp żyjących w lesie, nie znających zasad podstawowych zasad, dla których liczy się tylko to by znaleźć pożywienie. Uważa, że "my" również tak postępowaliśmy a do momentu kiedy nastąpił przełom i zaczęliśmy cenić duszę każdego człowieka.
Pierwszym krokiem do zmian było odrzucenie brutalnych tortur, które najczęściej brano za widowisko kiedy można było "podziwiać" jak cierpi oprawca. Narrator kpi, porównując egzekucje do rodzinnego pikniku na świeżym powietrzu, lecz widok natury zastępuję obraz znęcania się nad winnym.
Kolejnym krokiem według narratora jest przywrócenie równych praw wszystkim ludziom. Nie istnieją już niewolnicy, gnębieni przez swoich panów, nie mający żadnych przywilejów. Wymienia nieliczne wyjątki takie jak np.: ubodzy starcy zamknięci w oborach razem ze zwierzętami pod koniec swojego życia, czy też szowinistyczny pogląd na kobiety oraz zamykanie ludzi obłąkanych w więzieniach. A jeżeli równi są ludzie, jednoczą się także państwa na tych samych zasadach. Połączenie się jednostek stworzy jeden silny i stabilny, wyspecjalizowany organizm społeczny.
Podsumowuje trzy zdarzenia, które miały wpływ na polepszenie relacji między ludźmi tym, że dobro zatacza coraz większy krąg i obejmuje nie tylko nasze otoczenie, lecz również obcych. Z tymi 'obcymi' może nas różnić rasa, narodowość ale wszyscy jesteśmy ludźmi. Według narratora, świat brnie teraz wyłącznie z stronę dobra i będzie się nam żyło tutaj tylko lepiej...
W ostatnim fragmencie zostają wymienione największe w stratach ludzkich wojny na świecie: wojny krzyżowe (1 mln), II wojna światowa (50 mln). Narrator porównuje liczby zamordowanych do liczby żyjących obecnie ludzi na świecie oraz wspomina o tym, że nie wiadomo ile ludzi straciło życie podczas innych konfliktów. Po tych wyliczeniach powraca do słów, które padły na samym początku, że zło ciągle zmniejsza swoją siłę, a dobro coraz bardziej się szerzy. takie czynniki jak mniejsza umieralność, czy lepsze warunki higieny także wpisują się w ewolucję ku lepszemu światu.
Ogólnie rzecz biorąc, po przeczytaniu artykułu Pana Pinkera zaczęłam sie zastanawiać, gdzie istnieje ten nieskazitelny świat przez niego opisany. No...muszę przyznać, że są ludzie którzy tego lepszego świata pragną i próbują (to słowo wydaje się najodpowiedniejsze) go stworzyć. Niestety w obecnym świecie roi się od egoistów, którzy ku dobru prowadzą jedynie osobisty świat. A jeśli starają się poprawić ten nasz wspólny to tylko dlatego aby ktoś nie wszedł z butami w ten, w którym tak długo sprzątali. Obecny świat ma dla nas o wiele więcej złego i cierpienia niż wspomniane przez narratora niewolnictwo, czy tortury (które pewnie i tak istnieją w obecnych zakładach karnych, tylko po prostu są zatajane przez tamtejszych pracowników. Przecież trzeba radzić sobie z nieposłusznym skazańcem). Wystarczy spojrzeć na obecny czas, kiedy tuż za graniami naszego kraju trwa wojna, ludzie giną, tracą wszystko co mieli. 11 września obchodzona była piętnasta rocznica największego w historii Stanów zamachu. Nie muszę wybiegać na drugi koniec świata...wystarczy zadać pytanie czy bezpiecznie czuję się wracając po zmroku do domu? Raczej spojrzenia podejrzanych osób nie ułatwiają samotnych powrotów.
Narrator twierdzi, że w obecnych czasach nastała całkowita równość, tolerancja i każdy ma te same prawa. Ciekawi mnie jedynie fakt, że jeśli porządny obywatel naszego kraju zobaczy człowieka ciemniejszego od siebie od razu szuka powodów (najczęściej negatywnych) dlaczego ktoś taki przyjechał do Polski. Jedyne z czym się mogę zgodzić - autor pisał w Londynie, mieście gdzie można spotkać ludzi z całego świata, wszelkie kultury i odcienie skóry.
Końcowy wątek o liczbie poległych w wojnach...narrator mówiąc o szanowaniu życia obcych ludzi, twierdzi, że milion czy 50 milionów poległych w obronie swojego kraju to wcale nie tak wiele w porównaniu do ogólnej liczby ludności.
Tekst przepełniony powierzchownymi obserwacjami, czy ironią...?
Dziękuję bardzo... wszystko działa. Praca dobrze relacjonuje stanowisko autora, Twoje wątpliwosci, zabrakło jednak kontrargumentów, odwołujących się np. do znanych Ci utworów literackich.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że chociaż w pewnym stopniu podoba się moja praca.
Usuń